Pomimo upływu lat obaj mistrzowie nadal w formie! A sam film też dobry!
Właśnie o to chodzi. Wciąż mają entuzjazm do grania! A przecież oba są blisko 80ki...
Co ty gadasz tragedia do kwadratu. te sceny jak sa niby mlodsi a ledwo sie ruszaja. dziadki do domu starcow a nie do filmow. Niektorzy nie wiedza kiedy skonczyc!
Ogólnie to wole oglądać starą ekipe niż Chrisa Evansa, Hemswortha, czy inne drewna, nawet sobie nie wyobrażam innych współczesnych aktorzyn w tych rolach.
jakos mnie nigdy ci starzy nie przekonali. zbyt przerysowani. Ale tych "mlodych" dwoch wybrales z komiksow hehe. Tom Hardy, Leonardo rzemioslo maja lepsze niz ta cala stara ekipa ktora zawsze gra tak samo. Dorwalem do godziny filmu. Wiecej nie dam chyba rady. Scorsese tylko dwa filmy zrobily wrazenie- po godzinach bo mnie rozbawil i Aviator - zajebista historia. A te o gangsterach ciagle takie same.
Tom Hardy, Leonardo - to masz raptem dwóch aktorów, którzy tez nie zawsze chcą grac lub mają termin
resztę wypowiedzi pominę bo jest niedorzeczna
A po co mają kończyć? Js ich lubie oglądać bo charyzmy mają wiecej niz jakieś gosslingi czy jaki gyllenhalle razem wzięci
a gdzie ja wspomnialem gossling czy jakies te drugie nazwisko ktore nawet nie znam. wspomiam aktorow ktorzy s dobrzy jako ze aktorstwo to nie sztuka a rzemioslo i przy odpowiedniej wiedzy mozna obiektywne ocenic !
uwielbiam takich "specjalistów filmwebowych" co przez 6 lat 60 filmów ocenili i jedyne co potrafią napisać to pusta inwektywa pozbawiona jakichkolwiek argumentów. No sle argumenty to mają ludzie żyjący kinem a nie jakieś zdlosne trolle
Oj masz rację... NIE MA. Jak pomyślę że to są aktorzy w wieku 80 i 77 lat... wierzyć się nie chce. Clint 90... a młodych z taka charyzmą ze świecą szukać...
Wlasnie nie bede wiec nie bede robil z siebie idioty. a bedac aktorem z widowni i udawal kogos kogo nawet na barkac 4ech karkow nie zrobilbym przekonujaco :D. zalosc do kwadratu tych ktorzy nie wiedza kiedy odejsc lub wyberaja takie role. przeciez pelno jest rol do zagrania staruszkowumierajacych w szpitalu ;)
Czy ktoś mi może wytłumaczyć dlaczego Russ wysłał Franka żeby to on zabił Jimmiego?
Bo mu ufał. Normalna procedura w gangsterskich porachunkach. Ofiara ma nie wzbudzać podejrzeń. Widziałeś Kasyno? Tam facet zostaje pobity kijami i zakopany żywcen przez swojego najbliższego współpracownika i kolegów.
Taka rola, co miał grac, jak tak reżyser go ustawił? Miał śpiewać basem? Fajnie, że po 4 latach i ocenieniu 8 filmów trafiłeś akurat tutaj...
Mieszkając przez 6 lat w Stanach, nigdy nie słyszałęm, aby do Roberta mówić Bob. Do Bobbiego jak najbradziej, lecz zdrobnienie od Robert to Rob.
Cannavale ma na imię Robert, mimo to jest znany jako Bobbie, więc słabo znasz amerykańskie zwyczaje.
A nie lepiej obejrzeć inny film tez w tej obsadzie "Gorączka" ? To znacznie lepsze kino i znacznie młodsi aktorzy. Myślę, że to już klasyk.
Jest coś pięknego i wzruszającego w tym, że De Niro, Pacino i Pesci są za starzy do swoich ról. Nadal potrafią grać, ale to widać, że to już nie ten poziom, co kiedyś. Pesci niewiele się porusza w całym filmie, ma obwisłą twarz, De Niro nie ma już żwawości na miarę wieku swojego bohatera, a Pacino ma stary, skrzeczący głos i grube zmarszczki na twarzy. Wciąż są tacy jak dawniej, ale ich czas przeminął i również o tym jest Irlandczyk. Czy było warto zabić tych wszystkich ludzi? I tak, i nie. Wszystko ma swoją cenę. Frank Sheeran przeżył życie takie, jakiego pragnął, aż do czasu więzienia i trudnej, samotnej starości.
Tak, do takiego filmu trzeba dorosnąć i delektować się nim, powoli, bez pośpiechu, chyba najlepiej obejrzeć samemu.
Dla fanów Casino i Goodfellas to coś pięknego.
Mi się bardzo podobała gra Pesci. Taka stonowana, spokojna. W szczególności scena kiedy rozmawia pod koniec Z Hoffą na tej imprezie wręczenia Frankowi.
Na koniec świetne przesłanie, że Ci panowie życia i śmierci kończą tam gdzie wszyscy (tutaj kwestia z Russ'em) i na koniec jak każdy staną przed Bogiem.
Cieszę się, że przed jego obejrzeniem przygotowałem się na te jego techniczne słabości, a tak na prawdę jedna scena kłuła w oczy.
Właśnie mało był Goodfellasowy i Casinowy jak dla mnie - Irlandczyk został zrealizowany bardziej w formie takiego suchego reportażu - inna narracja. Morderstwa były mało spektakularne, akcji mało, dużo opowieści z offa i opisu słownego co się stało lub stanie. Ale i tak bardzo mi się podobał.
Chociaż DeNiro, Pacino, Pesci było widać, że są starzy już na starcie. A potem coraz starsi i starsi.. ;) Chociaż Russell Bufalino - rocznik 1904 objął "szefostwo" w rodzinie w wieku 56 lat dopiero - więc faktycznie tutaj rola starszawego aktora na miejscu. W przypadku Hoffy i Franka już mniej..
Masz rację w tym sensie.
Mi chodzi o to, że dla mnie takie filmy jak Casino, Goodfellas, Scarface oraz Carlitos Way to są filmy kultowe.
Ich klimat sprawia, że mogę je oglądać któryś raz i nie nudzą mi się tak jak wyjście z kumplami na piwo.
Scorsese zrobił świetną niespodziankę nagrywając film z udziałem tych aktorów, w tej tematyce i jeszcze oparty o fakty. Nie spodziewałem się, że jeszcze coś takiego kiedykolwiek nastąpi.
Zgadzam się w całej rozciągłości. Film broni się moim zdaniem jako samodzielna produkcja ale pewne mankamenty w odbiorze tłumaczy właśnie kontekst i podejście do niego również jak do swoistego performance'u.
Traktruję ten film jako hołd i swoisty prezent dla odbiorców tak odnośnie aktorów, twórcy jak i tej odnogi kinematograii, w której Scorsese, deNiro i Pacino zapisali się tak chwalebnie.
Osobiście, strasznie cenię sobie możliwość obejrzenia ich ponownie w rolach, z jakimi kojarzeni są gdy chodzi o lata ich świetności. Trudno wprawdzie uznać ich za aktorow zapomnianych bo nadal są aktywni i grają generalnie w niezłych filmach ale po jakichś dobrych 20 latach w końcu możemy ich zobaczyć w starych, dobrych rolach, które jak dotad mogliśmy jedynie sentymentalnie wspominać.
To jak spotkanie grupy starych znajomych w mocno dojrzałym wieku, którzy mają okazję poczuć się i przeżyć te same emocje jak przed laty.
Wymowa tego filmu jest zatem tez mocno symboliczna i ciesze się niezmiernie, że owe ikony kina mogły znowu spotkac się wspólnie na planie.
A samo oglądnie to jak picie Whisky - nalezy go smakować powoli, leniwie, niespiesznie i delektowac się każdym łykiem ;-)
Wg mnie De Niro nie zagrał zbyt dobrze. Trochę mnie już denerwuje jego wyuczona mina którą widać w wielu jego filmach. Taki jakby śmiech przy którym mruży oczy i otwiera usta. Ani trochę mnie nie dziwi, że Pacino czy Pesci dostali nominację do Oscarów a on nie.
Podsumowując jednak wszystkim należy się uznanie. Mają swoje lata ale wciąż dają radę. Nie dziwię się również Scorsese, że wciąż stawia na swoich zaufanych ludzi. Wie, że go nie zawiodą.
"HOFFA" vs "IRLANDCZYK".
Można się spierać o fakty (film DeVito powstawał, gdy o okolicznościach śmierci nie wiedziano), ale realizacja "HOFFY" (dużo tańsza!) zapiera dech! Te setki statystów, te scenografie, wnętrza, kostiumy, charakteryzacja, zjawiskowe zdjęcia STEPHENA H. BURUMA (nadwornego operatora Briana De Palmy) - to wszystko zapiera dech! A przecież jest to film ze swej natury nieatrakcyjny dla oka, o związkowcach, strajkach, dokach i ławach sądowych. Co tu oglądać?
A jednak film to rzadkiej urody.
Pstrokaty "Irlandczyk" jawi się przy tym jako... niewydarzony. Nieautenyczny. Przynajmniej jeśli chodzi o świat przedstawiony.
Brawo, Danny!