Tak, tak, to bardzo dobry film, który mi trochę przypomina "Bunt na Bounty". Alec Guinness jako kapitan Crawford - sumienny, przywiązany do rozkazów i porządku, ale też dobry dla załogi. I aż się przykro robi, gdy widać jak cierpi po tym jak wypalono do niego z armaty. Świetna rola! A i Dirk Bogarde też niczego sobie - niepoprawny sadysta, którego tylko podniesiony głos Crawforda i wreszcie śmierć są w stanie powstrzymać. Fabuła również zacna, sceny walki i klimat. Polecam!