Czy naprawdę aż tak zmienił się w ostatnich latach gust widzów, że w śmieciowym kinie dostrzegają wartościową rozrywkę? W filmiku o tzw. "żartobliwej narracji" - choć trupów i kalek nie da się zliczyć - znajdują moralne przesłania? Naprawdę widok eterycznej piosenkarki rozprawiającej się z bandytami (bzdurne i żałosne widowisko!) jest konieczny dla podbudowania ego żeńskiej części widowni? Co się stało z rozumem, jeżeli "girlspower" to rzeczywiście tylko girlspower nie podparty ani gramem głębszej myśli, nie wspominając o czymś, co kiedyś nazywało się uczuciem, bo przecież rojenia o "miłości" trudno z nim pomylić?
Nie, ten tzw. "film" trudno analizować, bo samo zachwycanie się Margot jest co najmniej mało satysfakcjonujące. Na resztę ze szczególnym uwzględnieniem scenariusza (sic!) lepiej spuścić zasłonę milczenia. A najlepiej spuścić coś innego - może da się spłukać. Oby!
Idziesz na film o grupie walczących kobiet przeciwko pewnemu oprawcy i potem wytykasz te elementy? Chyba cierpisz na rozdwojenie jaźni, bo nie wiem jak się da wytłumaczyć takie coś :)))
O czym ty tpie pierniczysz. Czy ty czytasz całą fabułe zanim pójdziesz do kina? Ja nie. Nigdy tego nie robię, chcę zawsze jak najmniej wiedzieć o filmie. Poza tym jesli masz problem z tym, że ktoś wyraża swoją opinię to masz problem, bo tak ... to już faszyści podchodzili do tematu.
Jeśli ktoś nie chce wiedzieć niczego o filmie, na który idzie do kina, to później może mieć pretensję tylko do siebie jeśli film mu nie podszedł.
Tyle, że filmy, które zrobiły na mnie największe wrażenie to właśnie te o których nic nie wiedziałem, niestety trailery i recenzje często psują efekt i nawet świetny film może wypaść średnio, bo cały efekt zaskoczenia przepadł już na pierwszych 5 sekundach w trailerze.
Kwestia proporcji. Sceny walki w tym filmie są nużące. I przede wszystkim: film będący czystą rozrywką nie musi być głupi i kiepskiej jakości.
Nic dodać nic ująć, gniot straszny, feministki takimi filmami strzelają sobie tylko w stopę.
Według ciebie feministki piszą scenariusze i tworzą filmy w hollywood? Bo ja myślałam,że stoi za tym wielomilionowa korporacja.
No to wystarczy prześledzić filmy takie jak np żeńska wersja ghostbusters, oceans, etc, wszystkie są niewypałami
Durnote to napisałeś Ty, Ja o jednym Ty o drugim, napisałem że te filmy to gnioty, a Ty mi tu wyjeżdżasz z jakimiś feministkami lol co ma jedno z drugim wspólnego to chyba tylko Ty wiesz
Przepraszam co pisałeś ? Mam gdzieś twoje współczucie, pewnie czujesz się taki mądry, bo sobie mnie w internecie obraziłeś, na szczęście mam takich internetowych masturbatorów w poważaniu
I uważasz, że feministki kim są? I czym tak bardzo nadwyrężają twoje męskie, cis hetero samcze wartości?
Tylko czy każdy film musi być wartościowy i nieść za sobą jakieś przesłanie? Inna sprawa że takie filmy powinny być puszczane dla osób po 21 roku życia, kiedy już ma się jako tako ukształtowaną osobowość.
Nie, nie każdy film musi być wartościowy i nieść jakieś przesłanie, powiem więcej - nawet nie powinien! Jest jednak wymóg, któremu musi sprostać, aby nie został oceniony jako gniot, a mianowicie jakość. Omawiany obraz jest jej całkowicie pozbawiony, przez co ewentualna rozrywka jest łagodnie mówiąc zakłócona.
Co do Twojej sugestii odnoszącej się do wieku widzów, to absolutna zgoda.
Czy ja wiem, ja osobiście bawiłem się nawet nieźle, ale od filmów tego typu oczekuję tylko prostej rozrywki.
Dodam jeszcze że, strasznie się to ogląda co świadczy o fatalnej wizji reżyserskiej. Film miałby potencjał ale nie w tej formie, nie z taką realizacją scen i ujęć rodem z tanich filmów klasy B. Szkoda
Nic dodać, nic ująć. Ten film to był feministyczny wyrzut przeciwko wyimaginowanemu wrogowi w postaci patriarchatu. Tak bardzo skupili się na lewicowej agendzie, że resztę filmu położyli.
Jak możesz oceniać wyimaginowane postacie wizją polityczną? Cały urok tego filmu jest w tym, że jest po prostu do bólu wymyślony, a przez to bardzo udany i bardzo trafiony dla fanów DC.
O której fali rozmawiamy? Bo jak o trzeciej to wszystko się jak najbardziej zgadza ;)
Niezależnie na ile fal to sobie podzielisz, podstawowe założenia feminizmu się nie zmieniły. Ludzie naoglądają się jakichś wysrywów w internetach i potem im się wydaje, że to jest feminizm. I nie jest to wyłącznie zarzut do przedmówcy, ale też i do twórców tego wiekopomnego dzieła, którym to zapewne też się wydawało, że jak się wrzuci do filmu same babki to będzie to miało z feminizmem cokolwiek wspólnego...
To nie ja podzieliłem feminizm na fale. Jasne, możemy udawać, że feminizm to nadal szczytny ruch politycznych walczący o słuszną sprawę, ale prawda jest taka, że to się nam trochę zdezaktualizowało. Poczytaj sobie co nasza reprezentantka do Europarlamentu, Sylwia Spurek wygaduje. Przemoc ma płeć i tak dalej. Nawet zaczęła walczyć z seksizmem wobec krów :D
W tym problem. Pani Spurek reprezentuje Panią Spurek i co najwyżej swoich wyborców. Na grupach feministycznych nikt nie zajmuje się głupotami Pani Spurek. To nie jest jednolita struktura podobnie jak nie jest nią LGBT. Niemniej pisanie, po ujrzeniu na ekranie w głównych rolach paru kobiet, że to feminizm i walka z patriarchatem to jakieś urojenia ;-)
By the way każdemu normalnemu człowiekowi powinno zależeć na zniesieniu patriarchatu, który godzi również w mężczyzn.
No oczywiście... Spurek reprezentuje Spurek a Środa Środę i dochodzimy do momentu kiedy okazuje się, że feministką może być tylko kobieta pozytywnie kojarząca się XD Gra, w którą nie możecie przegrać. Normalnie jak z socjalizmem :P
https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_ul3Ci171BBH24hrCPK5IgHlysKO3oAnz.jpg
A co do patriarchatu to niby walka z nim to urojenia, ale każdemu normalnemu człowiekowi powinno zależeć na jego zniesieniu? Kek... Poza tym, mówienie o patriarchacie w 2020 jest po prostu śmieszne :P
No sorry, ale śmieszne to jest z reguły dla kogoś, kto nie jest płci żeńskiej. To że Tobie się wydaje, że nie jest jak w średniowieczu, nie oznacza, że jest już super i zajebiście ;-)
A co do feminizmu - to ruch, a nie jednolite środowisko, nie ma jednej organizacji i nie wrzucisz wszystkich do jednej szufladki. Dlatego tym bardziej nonsensowne jest wypowiadanie się w kontekście feminizmu przy filmie takim jak ten, za którego produkcję nawet nie odpowiadają jakieś wpływowe kobiety, a jeśli cokolwiek już tu założyć to jedynie to, że obraz podąża za pewnym rodzajem mody. Warto by jednak mieć cokolwiek na poparcie takiej tezy, bo z d**py to sobie tego typu teksty można rzucać. Nijak to się ma do feminizmu i do ogromu pracy, którą wkładają liczne kobiety (i mężczyźni) na co dzień, by ten świat był trochę lepszy.
Nie, ale jak już powołujesz się na feminizm, to powołuj się na teoretyków tego ruchu, a nie polityczki. Aaaa, czekaj, to jest niewykonalne, bo książek o feminizmie przeczytałeś dokładnie zero. Jakichś podstaw filozofii i czym jest patriarchat i braterska umowa społeczna, oczywiście też nie masz. Plus no sorki, ale socjalizm ma swoją definicję i nie jest nią 'wszystko, co robi państwo, a mnie się nie podoba' (oczywiście o istniejących komunach i społecznościach socjalistycznych pan nie słyszał, bo wiedza w główkę boli).
Ale dlaczego mam się powoływać na teoretyków tego ruchu skoro nie mają żadnej mocy sprawczej i to praktycy decydują jak wygląda życie społeczne? Także sorry, ale nic mi po tym, że w książkach to wszystko brzmi sensownie jak rzeczywistość rządzi się własnymi prawami.
PS. Gdzie niby napisałem, że socjalizm to "wszystko co robi państwo a mi się nie podoba" bo przepraszam, ale nie widzę ;)
W punkt, ale daruj sobie ich nie przekonasz ten nowy nazifeminizm to dla nich wiara
wielcy krytycy. już od dawna chciałem, gdzies publicznie napisac, że wielkim pseudokrytykom w dupach sie poprzestawialo. o ile film bazuje na uczuciach, budowaniu napiecia poprzez zastosowanie konretnego zabiegu z wykorzystaniem swiatla, kadrowania, muzyki itp. to moglbym jakiemus wielkemu znawcy wybaczyc, ze czepia sie zbyt bladego swiatla na twarzy glownych bohaterow w jednej z kluczowej scen.
ale dzis (a wlasciwie od lat) grono pseudokrytykow sie poszerzyło o nowe pseudointelektualne jednostki. wyjmijcie wszyscy kija z dupy, bo Waszych opini nie da sie czytac, bez powstrzymywania od wymiotowania!!!
Nie pisz o innych, spróbuj wypowiedzieć się we własnym imieniu, na przykład wyjaśnij poprawnie budowlanymi zdaniami i bez błędów ortograficznych, co jest fascynującego w tym totalnym gniocie?
Jak dla mnie ten film był słaby. Jedyne co było w nim ok (według mnie) to zdjęcia - kolory. No, się dla ładnych kolorów czy widoków odpalam YT...
Rzeczywiście, kolory były ładne, ale jednak HDR nie jest w stanie ukryć braku pozostałych (i niezbędnych) składników filmu. Dziwna stała się współczesna kultura wizualna.
Przesadzasz, jakby wszyscy mieli twoje zdanie za priorytet to życie byłoby nudne, nie jestem zdania że takie kino jest w twoim czy moim guście ale, bez przesady.
Życie wcale nie jest nudne niezależnie od gustów filmowych, literackich czy jakichkolwiek innych. Prezentując moją opinię o tym pseudofilmie przedstawiałem jedynie swoje zdanie. Niestety, w odniesieniu do filmowych wersji komiksów i ich pochodnych cierpię na chroniczną idiosynkrazję, a w szczególności na wszelkiego rodzaje miszmasze istniejących wątków, postaci i fabuł. W miarę powstawania coraz to nowych produkcji zaczynam podejrzewać, że są one kierowane wyłącznie do dorosłych dzieci, przy czym wiek intelektualny owych dzieci drastycznie się obniża. Być może ten chłam z euforią odbierają 12-latkowie, ale gdy klaszczą 30-to, albo co gorsza 40-latkowie, to obawiam się, że ich emocje i rozwój behawioralny zatrzymały się gdzieś pod koniec podstawówki. Oczywiście są oni idealnymi konsumentami wszystkiego, co wyprodukują korporacyjni potentaci - i mam tu na myśli wszelakie dobra - jednak brak umiejętności oceny jakości dostarczanych produktów i ich bezmyślne przyswajanie prowadzi świat do dystopii. Wszystko ma swoje granice, również metody preferowanej rozrywki, ale jedna rzecz zawsze pozostaje bezgraniczna - jest nią głupota.
O czym ty w ogóle piszesz koleś? Wiesz w ogóle? Jestem z inteligenckiej rodziny, ale tego, co tu wypisałeś nie rozumiem za grosz.
Na wstępie gratuluję, że pochodzisz z inteligenckiej rodziny! Ja też, choć być może nieco inaczej rozumiemy te pojęcia. W każdym razie mnie jeszcze nigdy nie zdarzało się nikogo prosić o streszczenie czyjejś kilkuzdaniowej wypowiedzi, ale to pewnie przejaw wybujałej ambicji. Nieważne!
W moich postach na forum dotyczącym tego filmu wypowiadałem się na temat tego filmu - i jest to całkowicie zamierzona tautologia, której celem było ułatwienie percepcji wypowiedzi. Przepraszam, można pominąć część poprzedniego zdania poczynając od myślnika, czyli tej poziomej kreseczki.
A na poważnie, podnosiłem kwestię bezmiernej głupoty, którą w coraz szerszym stopniu raczą nas reżyserzy, a raczej producenci tandety zalewającej w ostatnich latach ekrany kin. To nie przypadek, że poziom owych produkcji wskazuje zarazem na poziom odbiorców - dobrze (?) wykształconych, ale zarazem słabo wyedukowanych. Z racji zmieniających się, pozornie na korzyść, warunków życiowych doszło jednocześnie do zastanawiającej deewolucji (jeśli można tak to nazwać) intelektualnej, gdyż poziom rozwoju emocjonalnego młodzieży zatrzymuje się na coraz niższym etapie. Obecnie wśród konsumentów "dóbr wszelakich" przeważają dorosłe dzieci, pozornie pełnoletnie, a w rzeczywistości na wskroś infantylne ofiary systemu edukacyjnego bezrefleksyjnie konsumujące wszelkie pokusy dnia codziennego, skwapliwie dostarczane przez (niestety) pozbawionych skrupułów producentów. Myślę, że nie ma potrzeby, abym się szerzej rozwodził nad tym zjawiskiem, bo jest ono już dość dobrze zbadane i opisane przez socjologów, psychologów i, co najgorsze, psychiatrów. Dawniej dzieci robiły psikusy, bo taka była i nadal jest natura dziecka. Dzisiaj dorośli robią pranki i uważają się za wybitnie dowcipnych.
Takim prankiem jest i ten film, ze wszech miar głupią i niepotrzebną produkcją skierowaną nie wiadomo, do kogo. Zakres i poziom scenariusza wskazują na niezbyt rozgarniętych 12-latków, a obrazowanie niektórych scen powinno mieć kategorię "R+". Rozmach realizatorski, scenografia, efekty specjalne, zdjęcia, to wszystko jest na najwyższym poziomie, ale do tego przyzwyczaiło nas już kino rozrywkowe, gdzie obraca się dziesiątkami milionów dolarów i zarabia setki milionów. To jednak za mało, aby film określić mianem dobrego, a choćby nawet przeciętnego. Nie wiem, jak będzie wyglądać rozwój emocjonalny i zbiór zasad moralnych współczesnych kilkunastolatków wychowywanych na podobnych produkcjach, ale prawdę mówiąc nawet nie chcę tego wiedzieć. Jestem przekonany, że ludzkość rozumiana en masse coraz bardziej oddala się od wielowiekowych kanonów opartych na myśli i refleksji przybliżając się tym samym do czysto fizjologicznie traktowanego przetwarzania otaczającej jej materii. Nie sądzę, aby sprawiała trudność ocena, czy jest to zjawisko pozytywne, czy też nie. Mogą tylko śmieszyć, a przynajmniej dziwić, pełne oburzenia głosy nawołujące do ratowania świata, bo wychodzą one z ust ludzi, którzy swoją codzienną aktywnością i nieopanowaną konsumpcją wszystkiego sami go demolują.
I właśnie z tych powodów "Ptaki nocy" oceniłem tak, a nie inaczej.
Nie wiem, czy moja odpowiedź Cię zadowoli, ale mimo wszystko mam taką nadzieję!
P.S. Być może jesteśmy "kolesiami", ale niech to pozostanie na osobisty użytek każdego z nas. W każdym razie osobiście waham się przed takim określeniem w stosunku do nieznajomego, bo nie wiem, czy nie odbierze tego jako zaczepki o lekko pejoratywnym zabarwieniu.