Ze swoim klimatem i estetyką nowego "Thora" trudno inaczej nazwać jak mokrym snem fana „Flasha Gordona”. Nie da się ukryć, iż ta szczególnie popularna w latach 70. i 80. serialowa space opera, będąca niegdyś źródłem natchnienia dla samego Georga Lucasa, stanowiła również dość istotną inspirację dla Taiki Waititiego. Jest do bólu ejtisowo, kolorowo, schizofrenicznie i przyjemnie kiczowato. Są kosmiczne pościgi w akompaniamencie sztucznych ogni i Led Zeppelin, a Jeff Golblum jest Jeffem Goldblumem jak nigdy przedtem. Innymi słowy jest tak dobrze, jak nie było w MCU od czasów "Strażników galaktyki"...
Cała recenzja: http://okiemfilmoholika.pl/filmy/thor-ragnarok-recenzja-filmu-2017/
nie jestem przekonany co do tuzinów zastępów fanów Flasha Gordona, a tym bardziej związanych z tym polucji, natomiast ogromnej grupy fanów ścieżki dżwiękowej tej bżdziny z 1980 jestem pewien jak najbardziej :)
Chyba mylisz serial z lat 30, który był inspiracją dla Lucasa, z filmem, który był inspiracją dla Waititi.