charles Laughton był jednym z najwybitniejszych aktorów, głównie predwojennych, aktorów angielskich. To wtedy odnosił największe sukcesy, Oscar za "Prywatne życie Henryka VIII" (nie widziałem) czy nominacja za genialną rolę Bliugha w "Buncie na Bounty" (widziałem) oraz Klaudiusza w pierwszej, nigdy nie dokończonej ekranizacji Gravesa (widziałem). Po wojnie jego największym sukcesem jest chyba thriller "Noc myśliwego" z pono genialną rolą Mitchuma (nie widziałem) i "doradcy" Ustinova w "Spartakusie" (widziałem).
I jeszcze: znakomita rola w "Świadku oskarżenia", obok Marleny Dietrich i Tyrone Powera. Wcześniej u Hitchcocka wystąpił w mniej znanym gotyckim thrillerze "Oberża Jamajka". Słynną kreację Henryka VIII powtórzył w filmie "Młoda Bess" (o młodości Elżbiety I). Warto wymienić również jego rolę w "Nędznikach", amerykańskim filmie naszego rodzimego reżysera, Ryszarda Bolesławskiego. Za wielki sukces uważa się jego Quasimodo w "Dzwonniku z Notre Dame" (1939 rok, ponoć najlepsza ekranizacja)
Podsumowując, to znakomity aktor, który w każdej roli był znakomity.
Bardzo chciałbym zobaczyć go w "Duchu Canterville" (wg Wilde'a) oraz "Wyspie Doktora Moreau" (rola tytułowa!)
Nie zrozumiałem, o co chodziło ze "zgłupieniem"? Muszę doczytrać. Chyba nie o homoseksualizm, bo to raczej przypadłość wrodzona...